czwartek, 12 sierpnia 2010

70 rocznica Bitwy o Anglię




"...Zumbach podciągnął trochę maszynę i z odległości 250 metrów puścił serię pocisków przed messerschmitta. Dobrze wymierzył. Nieprzyjaciel przeleciał przez pole śmierci. Zadymił i natychmiast wpadł w korkociąg. Leciał beznadziejnie ku ziemi, ofiara swej lekkomyślności.
Good luck! pomyślał z humorem zwycięzca i notował sobie w duchu piątego nieprzyjaciela, zestrzelonego w ciągu ostatniego tygodnia.
Dołączył już do dowódcy klucza, gdy rzucił jeszcze jedno przypadkowe spojrzenie w stronę spadającego wroga i zdębiał. Tysiąc metrów poniżej przeciwnik, rzekomo strącony, wyprowadził maszynę z korkociągu i leciał dalej, co sił uciekając w stronę Francji. Nawet nie dymił.
(…) Nurkując, rozpędził się zajadle i szybko dogonił uciekającego. Gdy przeciwnik zauważył pościg, wpadł znowu w korkociąg. Jakiś niepoprawny lubownik korkociągów!
Lecz teraz Zumbacha nie wykpił. Myśliwiec uczepił się toru Messerschmitta i szedł razem z nim na dół, co chwila prażąc ogniem. Zumbach nie widział żadnych skutków swych pocisków - trafić w samolot w korkociągu to właściwie przypadek! - i strzelał z coraz większą furią. Zeszli tak z wysokości 6000 metrów na 3000.
Naraz myśliwiec się ocknął i oprzytomniał: toż to głupstwo! Postępując tak dalej mógł wystrzelać wszystkie naboje i nie trafić w ogóle, a przeciwnie, wtedy łatwo stać się samemu łupem nieprzyjaciela. Naiwny pozornie podstęp wroga był wciąganiem myśliwca w zdradliwą zasadzkę.
Zumbach przestał strzelać. Szedł za messerschmittem, nieustępliwy i niemy jak cień. Był teraz bardzo spokojny. Wiedział, że dla tamtego nie ma ucieczki, bo musi albo wyjść z korkociągu, albo rozbić się o ziemię. A skoro wyjdzie z korkociągu...
Dzień był zasadniczo słoneczny, lecz tu i tam, na różnych wysokościach, płynęły kłęby chmur jak białe wyspy. Małe obłoczki unosiły się również kilkaset metrów nad ziemią i gdy Zumbach i jego przeciwnik spadali w ich pobliżu, messer schmitt wykonał nagle ostry zwrot i wyrwał się z korkociągu. Czy chciał chwycić się chmur jak ostatniej deski ratunku? Nie ma na to odpowiedzi i nikt nigdy już nie odpowie.
Gdy messerschmitt wyprostował swój lot, odezwały się natychmiast karabiny Zumbacha. Na to przeciwnik wykręcił niespodziewanie beczkę - zdumiewający, bezcelowy manewr, często stosowany przez pilotów Luftwaffe w chwili niebezpieczeństwa - aż myśliwiec musiał poderwać maszynę, by się nie zderzyć. Wykonał ostry wywrót przez plecy i zleciał z boku znów na ogon przeciwnika. Czarny krzyż tym razem nie wykazywał już dowcipu ani ochoty do walki..."

Arkady Fiedler "Dywizjon 303" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz